sobota, 22 marca 2014

Pierwszy dzień wiosny i pewien wypadek

Wiosna przywitała nas piękną pogodą, więc jakbym mogła jej nie powitać nowymi kadrami z pierwszego wiosennego spaceru???
Z córcią po raz kolejny poszłyśmy nad stawek po drugiej stronie ulicy. Natalka nie do końca przekonana, bo w tle słyszała jak tata piłuje drzewo i koniecznie chciała wrócić na podwórko, ot tatusiowa córeczka.
Co tu zrobić, żeby ją przekonać, że tu też jest fajnie??? Wiem jak bardzo lubi wodę, więc pozwoliłam jej podejść do brzegu stawku i dłubać patykiem w wodzie. Po obserwacji jej stwierdziłam, że mogę porobić kilka zdjęć i kawałek odeszłam, a gdy próbowała podejść bliżej, wystarczyło upomnienie i wracała na miejsce, tylko mnie słucha, więc nie było problemu.
Pstrykam, nawołuje, podaje nowe patyki i w pewnym momencie córcia się potknęła i wpadła do wody... Ja oczywiście prawie dostałam zawału na miejscu, ale po niecałej sekundzie Natalkę miałam już w ramionach. Okazało się, że na tej płyciźnie zmoczyła sobie tylko przód ubranka i rączki, buźkę i buty miała suche. Na szczęście moja dzielna córeczka ani się nie rozpłakała, ani nawet się nie wystraszyła, po prostu grzecznie czekała aż ją podniosę... Ulżyło mi i ze śmiechem poszłyśmy do domu się przebrać, żeby za chwilę kontynuować spacer.
Spacer dokończyłyśmy już z tatą, kończąc go na placu zabaw...




Przed pomysłem mamy...

Patyk już jest...

To sobie dłubiemy...

Już po wypadku, bezpiecznie na placu zabaw
z podwójną asekuracją...






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz